sobota, 23 marca 2013

Życie w akademiku Felin

Akademiki przedstawiane są jako domy rozpusty w których imprezy trwają wiecznie, wszędzie widzimy pijanych ludzi, puste butelki i karaluchy :D
Na szczęście (ewentualnie dla niektórych niestety) tak nie jest.

Imprezy są, owszem, czasem trwają nawet tydzień :D jednak studenci imprezują zazwyczaj tylko w październiku a później w styczniu, przez pozostałe miesiące imprezy - jeśli już się zdarzają - to trwają 1-2 dni i jest to weekend :D
Scen wyuzdanego seksu nie zobaczycie (przynajmniej do tej pory nic takiego jeszcze się nie zdarzyło).
Karaluchów, myszy, szczurów i innych tego rodzaju stworzeń Bożych nie ma.
Co do bałaganu - od poniedziałku do piątku codziennie przychodzą panie do sprzątania, weekend niestety rządzi się swoimi prawami - nikt przez te 3 dni nie sprząta a wiele osób bałagani (i nieraz imprezuje, w związku z czym czasami trzeba iść do łazienki po drugiej stronie korytarza/na innym piętrze, gdyż nasza nie nadaje się do niczego), najciężej jest więc przeżyć weekend.
Macie możliwość w akademikach poznać wielu ludzi, których nie poznalibyście w innych warunkach, możecie nabyć wiele wspaniałych wspomnień i często jesteście zapraszani na imprezy.
Jeśli ktoś jest nieśmiały to takie życie "z wszystkimi" bardzo pomaga i człowiek szybko się przyzwyczaja do nowego otoczenia i rozmów z nieznajomymi :)

Studiując weterynarię macie możliwość otrzymać miejsce w akademiku na Langiewicza lub na Felinie.

Znacznie więcej osób mieszka na Felinie, więc to jemu dam pierwszeństwo.
Wady:

  • Dojazd do akademików zajmuje ok 30min (choć niektórzy mówili, że zimą lub przy zatłoczonych ulicach można jechać nawet godzinę). Odpada więc wracanie do pokoju w trakcie okienka, które trwa 2 godziny a siedzenie cały dzień na uczelni może być męczące
  • Na Felinie znajdują się 2 akademiki w szczerym polu, do sklepu trzeba kawałek iść 
  • Po silnych opadach śniegu na autobus na uczelnie trzeba dojść na pętlę (ok 30min pieszo)
  • Musicie kupić bilet, co zwiększa koszt życia studenckiego
Zalety:

  • Pokoje w segmentach (a z tymi kilkoma osobami w segmencie zawsze łatwiej się dogadać niż z połową korytarza :D )
  • Łazienka i kuchnia w segmencie, przypada więc na niewielką ilość osób i jest blisko pokoju, niestety trzeba samemu zadbać o ich wygląd
  • Pokoje jednoosobowe przyznawane są bardzo często, nawet jeśli nie uda nam się od początku takiego uzyskać to można go otrzymać w trakcie roku akademickiego
  • Chyba każdy, kto tylko złoży podanie otrzyma miejsce w tym akademiku
  • Wszyscy mówią, że Felin ma swój klimat i urok, dlatego mimo iż jest daleko od uczelni to warto tam pomieszkać

5 komentarzy:

  1. A jak ogólnie nauka? Do ogarnięcia? :D Dajesz spokojnie radę, czy często musisz zarywać nockę? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami trzeba nockę zarwać jeśli się człowiek obija wcześniej, więc mi przytrafiło się to już kilka razy :D Ale nie jest tak, jak mówią - każdy ma czas na swoje sprawy, zabawę, zakupy i spotkania ze znajomymi, zazwyczaj się wysypia i ma życie prywatne :)Głowa do góry - większość z tych rzeczy, które słyszycie to tylko plotki żeby Was postraszyć :D

      Usuń
  2. Jestem pewnie jedną z Twoich młodszych czytelniczek, bo chodzę do trzeciej klasy gimnazjum. Twój blog bardzo mi się podoba, ciekawie piszesz :) Stoję właśnie przed wyborem LO, oczywiście wybieram się na bio-chem. Mam jeszcze dużo czasu, żeby zdecydować co chcę robić w życiu ale ostatnio zaczeła mnie zastanawiać właśnie weterynaria. Nie boję się nauki, ale moim problemem jest fakt, że bardzo źle reaguję na widok krwi (nawet mdleję). Jak sądzisz, czy z taką dolegliwością warto w ogóle iść na taki kierunek? Czy zajęcia w prosektorium są bardzo "traumatyczne"? Miałaś może podobny problem?
    Pozdrawiam i czekam na kolejne notki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na samych studiach nie jest tak trudno, na prosektorium troszkę brzydko pachnie formaliną (szczególnie u nas na małej sali czasem czuć zwłokami i latają takie ogromne błyszczące muchy :D ). Zajęcia są zabawne i przyjemne (wiem, dziwnie to musi brzmieć) i na pewno nie nazwałabym ich "traumatycznymi", nie wiem czy znalazłabym kogoś, kto by tak określił zajęcia na prosektorium :) Czasem przecież fajnie jest porzucać mięsem w znajomych lub pograć w balonika z rękawiczki odbijanego pęsetami...
      Ja nigdy nie miałam takiego problemu i szczerze mówiąc to nie wiem, czy na Twoim miejscu zdecydowałabym się na ten zawód (tak, tak - na zawód, studia przejdziesz nawet bojąc się zwierzaków, jednak jak wyobrażasz sobie swoją pracę w przyszłości jeśli np. trafi do Ciebie pies z wypadku? Pomożesz mu, czy będziesz starała się nie zemdleć?) Może z czasem przyzwyczaisz się do widoku krwi i jej zapachu ale nikt Ci tego nie zagwarantuje :) Przemyśl sobie co byś chciała robić po tych studiach - klinika, inspektor wet, sanepid, laboratorium?


      Zawsze możesz postarać się o praktyki w jakiejś przychodni i wtedy przekonasz się, czy dasz radę :)

      Usuń
  3. Na prosektorium ni ma krwi, tylko śmierdzi formalinką ;) gorzej jak rozpoczniesz praktyki, pobieranie krwi jest w przychodniach na porządku dziennym. Spróbuj w trakcie liceum przekonać się czy potrafisz przezwyciężyć tą słabość :)

    OdpowiedzUsuń