środa, 20 sierpnia 2014

Biochemia

Czyli nie taki diabeł straszny jak go malują :)

Biochemia rozpoczyna się na drugim semestrze i mają na nią wstęp tylko osoby, które zaliczyły chemię, prowadzoną przez tą samą katedrę. Przedmiot trwa rok (dwa semestry) i kończy się egzaminem w zimowej sesji na drugim roku.

Wykłady - prowadzone przez Panią profesor, zapewne były bardzo porywające i niezwykle przydatne, ja jednak z nich zrezygnowałam na rzecz dłuższego pobytu w łóżku (nie wiem czy już wspominałam ale uwieeeelbiam spać albo chociaż wylegiwać się godzinami o każdej porze dnia i nocy). Na wykładzie byłam dwa razy - po raz pierwszy zasnęłam i było mi z tego powodu bardzo głupio a następnym razem słuchałam wykładowcy i doszłam do wniosku, że to samo opisywane jest w Bańkowskim :)

Ćwiczenia - są strasznie długie, prowadzone raz w tygodniu chyba przez 2,5h bez przerwy. Na ćwiczeniach pracujecie przy stołach nad różnymi ciekawymi reakcjami itp, po czym pod koniec zajęć odpowiadacie z tego co robiliście, w jakim celu i o co w tym wszystkim chodzi. Czasami trzeba było się nieźle naprodukować a czasami nikt nie wiedział jak odpowiedzieć na pytanie - różnie bywa.
Kolokwia są ustne, należy przygotować się z materiału wypunktowanego na kartkach, które wywieszone są w gablocie przez salą.
Na drugim semestrze dodatkowo dochodzą jeszcze cykle biochemiczne (Krebs, B-oksydacja, glikoliza, powstawanie zasad purynowych itp) ogólnie jest tego bardzo dużo i nie jest to wcale aż tak łatwe jak by się mogło wydawać. Dopiero po zaliczeniu pisemnym wzorów podchodziło się do ustnej części teoretycznej (takiej jak w semestrze poprzednim).
Zaliczenie semestru (zaliczenie pracowni) należy samodzielnie wykonać zadanie (to były chyba jakieś pomiary absorbancji czy coś takiego) i podanie wyniku prowadzącym - jeśli się zgadzał to ok :) Dodatkowo raz na semestr przypada napisanie referatu (jakieś 3-4 strony a4). Temat referatu wybieracie spośród wymienionych w tabeli u prowadzącego przedmiot. UWAGA część referatów jest ustna - chyba 8 osób musi swoje tematy referować na zajęciach przed całą grupą.

Egzamin - składa się z części teoretycznej oraz wzorów. Do napisania są 2 cykle i chyba 5 pytań opisowych z teorii, jeśli nie ma się napisanych dobrze wzorów część teoretyczna nie podlega ocenie (czytaj: jeśli nie umiesz wzorów a resztę cytujesz z Bańkowskiego to i tak nie zdasz). Dodatkowo jeśli ma się dobrze napisane wzory a nie ma się rozwiązanego któregoś zadania z teorii również się nie zdaje :D
Podsumujmy: macie na egzamin zapewne 1,5h, w którym to czasie musicie napisać prawie bezbłędnie cykle biochemiczne oraz napisać odpowiedzi na wszystkie pytania teoretyczne, w przeciwnym razie szykujcie się na drugi termin :)

Na kolejnych terminach piszecie osobno wzory a dopiero po ich zaliczeniu możecie podejść do teorii, z której egzamin przeprowadzany jest na drugi dzień (przynajmniej u nas tak było). Oczywiście jeśli nie zaliczycie wzorów to przepada wam drugi termin i szykujecie się na trzeci termin znów ze wzorów! Teoria po zdanych wzorach przeprowadzana jest ustnie (losujecie pytania i na ten temat rozmawiacie z egzaminatorem)

Co was obowiązuje w cyklach? Odpowiedź jest banalna - WSZYSTKO :D Musicie umieć narysować każdy związek, podpisać go, wiedzieć gdzie reakcja jest odwracalna (podwójne strzałki) a gdzie nie, jaki enzym działa i przy użyciu jakich katalizatorów. Wydaje mi się, że na egzaminie właśnie ta część była najtrudniejsza i to przez nią odpadło najwięcej osób.

Teraz rodzi się pytanie: dlaczego napisałam na początku, że nie taki diabeł straszny? Ponieważ da się to wszystko ogarnąć, da się zdać biochemię w pierwszym terminie nawet będąc z tego przedmiotu totalnym nieudacznikiem tak jak ja :D Bo biochemia moi drodzy jest jak kobieta - potrzebuje zainteresowania. Amen :D


PS: zastanawiam się, czy są jakieś przedmioty, o których szczególnie chcielibyście przeczytać? Zapewne takim zainteresowaniem będą się cieszyć fakultety, które drugi rok będzie teraz wybierał, ale czy coś jeszcze? Może jakieś propozycje?

Pozdrawiam cieplutko w te chłodne, deszczowe dni :*

4 komentarze:

  1. w porównaniu do Wrocławia, to naprawde straszną macie biochemię. U nas jest dużo prościej. U nas nikt nigdy nie ogarniał co robimy na ćwiczeniach, niektórzy prowadzący nawet nie zwracają uwagi, że wychodzą całkiem inne wyniki ;p No i nie wyobrażam sobie egzaminu ustnego z tego przedmiotu, więc naprawdę szacun dla Cb, że to przetrwałaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zabawne bo ja słyszałam, że u Was jest jeszcze trudniej z biochemią niż u nas :D
      Ja na szczęście zdałam egzamin w pierwszym terminie, więc ominęła mnie odpowiedź ustna u P. prof. :)

      Usuń
    2. to tylko taki mit :)
      Wystarczy tylko dobrze napisać I koło, a potem można już bąki zbijać i z dwóch pozostałych mieć 0 pkt ;p
      Wymagają Stryera/ Harpera, ale wiedza z krótkich wykładów Hamesa w zupełności wystarcza do zaliczenia :P
      W sumie nie wiem czemu wszyscy nas tak straszyli tym przedmiotem...

      Usuń
  2. Hej :) skończyłam właśnie 1 rok wety na SGGW i z wielką przyjemnością śledzę Twoje nowe wpisy, które są bardzo interesujące. U nas na SGGW biochemia jest bardzo lajtowo prowadzona, a Katedra Biochemii jest uznawana za najbardziej przyjazną katedrę na WMW :)

    OdpowiedzUsuń