czwartek, 28 sierpnia 2014

Genetyka & Historia weterynarii

GENETYKA
Przedmiot niezwykle przyjemny, opisywany przede wszystkim na zwierzętach. Niestety nie dowiemy się niczego nowego poza tym, co było omawiane w liceum.
Przedmiot trwa semestr i kończy się egzaminem.
Ćwiczenia - prowadzone były w Agro II, są podobne do lekcji biologii w LO, na początku ćwiczeń bardzo krótka część teoretyczna, z której pytania pojawiają się zarówno na kolokwiach jak i na egzaminie. Reszta zajęć mija na rozwiązywaniu zadań z genetyki - robicie krzyżówki w oparciu o prawa Mendla lub jakieś tam inne ciekawe nowości, które będą omawiane na zajęciach. Z tego co pamiętam to ćwiczenia odbywały się chyba tylko co 2 tygodnie, więc jeszcze jeden plus dla tego przedmiotu :D Jedynym minusem jest to, że czy tego chcesz czy nie musisz iść na zajęciach do tablicy - prowadzący wzywa po nazwiskach i podaje numer zadania, które masz rozwiązać. Jest przy tym jednak bardzo miły i nie rzuca nieprzyjemnymi komentarzami jeśli czegoś nie rozumiesz, najwyżej się niecierpliwi i stara się tłumaczyć wszystko od nowa :)
Wykłady - były prowadzone w godzinach niesprzyjających studentom (pewnie z samego rana albo wieczorami lub w piątki) w związku z czym nie chodziłam na nie :D Tak jak już kiedyś pisałam ja naprawdę baaaardzo lubię spać :D

Zaliczenie ćwiczeń - trzeba było mieć wszystkie obecności albo można raz nie być, jakoś tak (czyli tak jak wszędzie), dodatkowo są 2 kolokwia, które trzeba zaliczyć (uwaga - na tym drugim była teoria!). Średnia ocen z kolosów to ocena z ćwiczeń.
UWAGA 2! Na kolokwiach trzeba pisać bardzo ładnie, przejrzyście, wszystkie krzyżówki najlepiej od linijki, ponieważ estetyka i wiedza wpływają na ocenę w takim samym stopniu. Dlatego nawet jeśli wybazgrolisz wszystko na 100% dobrze to i tak możesz dostać 3 :D

Egzamin - jest to test jednokrotnej odpowiedzi, pytania bardzo łatwe, nawet nie trzeba się do niego uczyć. Pierwszego terminu nie zdaje może kilkanaście osób?
Nie przypominam sobie, żeby jakieś książki były potrzebne, więc pewnie nie były :)


HISTORIA WETERYNARII
Mój koszmar na pierwszym roku. Dzięki hist wet brałam już udział w kampanii wrześniowej i nie wspominam tego wszystkiego z pogodnym uśmiechem. Zacznijmy od początku:
Przedmiot trwa jeden semestr, prowadzony jest tylko w formie wykładów w piątek rano (sic!). Kończy się pisemnym testowym zaliczeniem.
Po CollVecie krąży plota, że raz na wykładzie będzie sprawdzona lista i kto na niej będzie tan ma zwolnienie z zaliczenia czy coś takiego. A jak to wyglądało z mojej perspektywy? Uwaga - jestem typowym Polakiem, lubię narzekać i marudzić :D
Chodziłam na te szalone wykłady, na których wynudziłam się jak mops, byłam na każdym wykładzie i ani razu nie była sprawdzana lista, czytałam jakieś śmieszne notatki na zaliczenie, żeby nie iść bez wiedzy i co? Nadszedł czas zaliczenia - siedziałam obok znajomych, wiadomo jak to jest :D Przyszedł czas wyników a my - jedna osoba dostała 4 (spisywała ode mnie), druga osoba ma nieobecność na zaliczeniu (wtf? jakim cudem?!) a ja oczywiście 2 (znów jakim cudem?!) i tak moi mili kończy się radosna twórczość na zaliczeniu - sama nie wiem czy lepiej dostać 2 czy zniknąć i mieć zaliczenie ustne kilka dni później :D
Przyszedł wrzesień, przez wakacje przeczytałam książkę do hist wet Rotkiewicza i na szczęście drugi termin zdałam. Ale niesmak po tym przedmiocie jednak pozostał. Trudno - chyba trzeba się do takich sytuacji przyzwyczaić, nie takie rzeczy jeszcze będą mnie tutaj spotykać :D


PS: czy czyta mnie ktoś z obecnego II roku? Wybieraliście już fakultety czy dopiero będziecie to robić? :)

8 komentarzy:

  1. Fakultety wybraliśmy jeszcze w czerwcu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Widzę, że studiujesz w Lublinie wete, dlatego chciałbym Cię zapytać, bo może się orientujesz czy ludzie z niestacjo i ze stacjo mają razem wykłady? W sensie czy są w jednej grupie, czy widać ewidentnie, że ci o to ludzie są z niestacjo a Ci są ze stacjo

    Dzięki za odp.! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć :) wykłady prowadzone są wspólnie dla całego roku (niestacjo+stacjo). Mimo tego studenci ci są od siebie oddzieleni, ponieważ osoby z trybu niestacjonarnego nie mogą chodzić na zajęcia ze stacjo (jest taki podział na grupy - kilka grup samych stacjo i kilka samych niestacjo). Odpowiedź zatem brzmi: tak, wiadomo kto jest z niestacjonarnych a kto ze stacjo :)

      Usuń
    2. A jeszcze chciałbym się dowiedzieć pewnej rzeczy. Czy to prawda, że tych z niestacjonarnych traktują jak plebs? Ostatnio do mnie takie słuchy dotarły...
      Wypytuje tyle, bo akuratnie dostałem się na niestacjo do Lublina... i teraz się zastanawiam czy podjąć się tego czy lepiej poprawiać maturę...

      Usuń
    3. Jak plebs?! No ja mam nadzieję,że nie :D
      Zauważyłam co prawda, że stacjo i niestacjo są czasami inaczej traktowani przez prowadzących ale tylko w jednym przypadku (biologia/biol kom) odbywało się to na niekorzyść płacących. Jeśli chodzi o większość przedmiotów to (według mojej opinii) niestacjo mają lepszych prowadzących - milszych, ciekawszych, mniej wymagających lub po prostu młodszych (jeśli na katedrze jest jakiś doktorant to pod jego opieką jest właśnie grupa z niestacjo, a wiadomo jak to jest z doktorantami, którzy niedawno sami byli studentami i wiedzą jak to jest :D)
      Mieszkam z dziewczyną z niestacjonarnych i jakoś nie zauważam różnic w ocenie w naszych grupach - jeśli jedna z nas się nie nauczy to nie zalicza :) Często więcej dwój przypada na niestacjonarnych ale nie wiem czy to dlatego, że mniej wtedy umieli, czy prowadzący się na nich uwzięli - tego nie wie nikt a każdy knuje w domu swoją teorię spiskową.

      Jeśli zaś chodzi o stosunki pomiędzy tymi dwoma grupami studentów to (podkreślam - według mnie) jest więcej osób z niestacjo źle nastawionych do stacjonarnych niż odwrotnie. Istnieje możliwość, że moja wypowiedź jest stronnicza ponieważ sama studiuję stacjonarnie ale miałam taką zabawną sytuację kiedyś (100% autentyk, sam oceń to zachowanie)

      Egzamin z fizyki - wchodzimy do sali i zajmujemy miejsca, oczywiście chciałam siedzieć obok znajomych i rozglądałam się gdzie są, jednak miejsca obok nich były pozajmowane. Zobaczyłam rząd w którym siedziała tylko jedna dziewczyna (oczywiście nie miałam pojęcia kto to jest, jak się później okazało była z płatnych), podeszłam więc, przywitałam się i zapytałam czy mogę usiąść obok. Po chwili ciszy i otrzymaniu arkusza dziewczyna wypala do mnie z tekstem: pewnie nie chcesz tutaj siedzieć obok mnie, skoro jestem z niestacjonarnych, ja wiem, że wy wszyscy macie nas za idiotów...
      Moja mina w tamtej chwili musiała być bezcenna :D Od tamtej pory myślę, że to studenci niestacjonarni sami się nakręcają i plączą w taką wojnę stacjo vs niestacjo co jest dla mnie śmieszne :)
      Ja mam znajomych wśród obu tych grup studentów a z pewnością nie jestem w tym odosobniona :)

      Morał: jeśli będziesz się uczył i zachowywał jak człowiek względem wszystkich, niezależnie od tego do której grupy należą to nic Ci się złego nie stanie. Ba! Znam nawet dziewczynę, która jest na niestacjonarnych a pobiera stypendium naukowe, więc dla chcącego... :)

      Usuń
  3. Ha ha z tą historią weterynarii :P Jestem chyba ostatnim rocznikiem który miał przyjemność mieć wykłady z prof Rotkiewiczem, żadnego zaliczenia, tylko na podstawie obecności na wykładach ocena :P Dobre strony UWM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę! Nawet sobie nie wyobrażasz jaka byłam rozczarowana wynikami - dojazd na kampanię wrześniową kosztował mnie 2 razy więcej niż kosztowałby warunek z tego zacnego przedmiotu (uwaga! cały 1ECTS!) :D ale co było minęło, teraz jest dobry temat do żartów - zdałam wszystkie egz w pierwszych terminach a zagięła mnie hist wet :D

      Usuń